Benio Bereś

"Gdy rozum śpi, budzą się potworki"

 
Rysunek wygląda po prostu jak sprute nici włóczek leżące na białym obrusie. Resztki, kolorowe skrawki, wężyki i ogonki, meandry, które zachowały w sobie pamięć oczek prawych lub lewych, siły splotu. Kształt, który otarł się o kosmos ręcznej robótki, trwając teraz zawieszony w chaosie niedoskonałości. Co ciekawe, z kłębowiska wyzierać może pysk kota, jakby echo strachu włóczki jeszcze za kłębka.
 
A oto inne moje skojarzenia, nomen omen, kłębiące się w głowie: echo serca, igła gramofonu, impuls, nerw, neuron, sejsmograf.
 
Wszystkie te pojęcia związane są z przekazem, przetwarzaniem, zapisem. Oczywiste jest, że każdy rysunek, (i w ogóle pochodne sztuki rysunkowe albo też pismo), zaczyna się w głowie (czy w sercu), a później przy użyciu przyrządu trzymanego (najczęściej) przez palce utrwalany jest na podłożu. Dotyczy to wielkoformatowych płócien, szybkich obserwacji ze szkicownika, ale też mnemonicznej notatki na żółtej karteczce.
 
Ta sytuacja odznacza się jednak pewną czystością, bezpośredniością – wydaje się być transakcją między mózgiem a kartką bez udziału pośrednika w postaci refleksji. Człowiek – artysta to po prostu przekaźnik, tłumacz, choć z krwi i kości to bliski maszynie. Wyłącza się mózg, włącza się maszyna, a kiedy mózg śpi, jak wiadomo - budzą się upiory. Upiory lub potwory, ale w tym wypadku przez swoją niedoskonałość wzbudzające czułość, więc może raczej upiorki czy potworki z wyspy doktora Moreau.
 
tekst: Katarzyna Nalezińska
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
projekt identyfikacji wizualnej: Michał Martynów

[do projektu plakatu wykorzystano grafikę "Gdy rozum śpi, budzą się potwory" autorstwa Francisco Goya oraz fragmenty prac Benia Beresia]

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Benio Bereś

"Gdy rozum śpi, budzą się potworki"

 
Rysunek wygląda po prostu jak sprute nici włóczek leżące na białym obrusie. Resztki, kolorowe skrawki, wężyki i ogonki, meandry, które zachowały w sobie pamięć oczek prawych lub lewych, siły splotu. Kształt, który otarł się o kosmos ręcznej robótki, trwając teraz zawieszony w chaosie niedoskonałości. Co ciekawe, z kłębowiska wyzierać może pysk kota, jakby echo strachu włóczki jeszcze za kłębka.
 
A oto inne moje skojarzenia, nomen omen, kłębiące się w głowie: echo serca, igła gramofonu, impuls, nerw, neuron, sejsmograf.
 
Wszystkie te pojęcia związane są z przekazem, przetwarzaniem, zapisem. Oczywiste jest, że każdy rysunek, (i w ogóle pochodne sztuki rysunkowe albo też pismo), zaczyna się w głowie (czy w sercu), a później przy użyciu przyrządu trzymanego (najczęściej) przez palce utrwalany jest na podłożu. Dotyczy to wielkoformatowych płócien, szybkich obserwacji ze szkicownika, ale też mnemonicznej notatki na żółtej karteczce.
 
Ta sytuacja odznacza się jednak pewną czystością, bezpośredniością – wydaje się być transakcją między mózgiem a kartką bez udziału pośrednika w postaci refleksji. Człowiek – artysta to po prostu przekaźnik, tłumacz, choć z krwi i kości to bliski maszynie. Wyłącza się mózg, włącza się maszyna, a kiedy mózg śpi, jak wiadomo - budzą się upiory. Upiory lub potwory, ale w tym wypadku przez swoją niedoskonałość wzbudzające czułość, więc może raczej upiorki czy potworki z wyspy doktora Moreau.
 
tekst: Katarzyna Nalezińska
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
projekt identyfikacji wizualnej: Michał Martynów

[do projektu plakatu wykorzystano grafikę "Gdy rozum śpi, budzą się potwory" autorstwa Francisco Goya oraz fragmenty prac Benia Beresia]

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Benio Bereś

"Gdy rozum śpi, budzą się potworki"

 

Rysunek wygląda po prostu jak sprute nici włóczek leżące na białym obrusie. Resztki, kolorowe skrawki, wężyki i ogonki, meandry, które zachowały w sobie pamięć oczek prawych lub lewych, siły splotu. Kształt, który otarł się o kosmos ręcznej robótki, trwając teraz zawieszony w chaosie niedoskonałości. Co ciekawe, z kłębowiska wyzierać może pysk kota, jakby echo strachu włóczki jeszcze za kłębka.

 
A oto inne moje skojarzenia, nomen omen, kłębiące się w głowie: echo serca, igła gramofonu, impuls, nerw, neuron, sejsmograf.
 
Wszystkie te pojęcia związane są z przekazem, przetwarzaniem, zapisem. Oczywiste jest, że każdy rysunek, (i w ogóle pochodne sztuki rysunkowe albo też pismo), zaczyna się w głowie (czy w sercu), a później przy użyciu przyrządu trzymanego (najczęściej) przez palce utrwalany jest na podłożu. Dotyczy to wielkoformatowych płócien, szybkich obserwacji ze szkicownika, ale też mnemonicznej notatki na żółtej karteczce.
 
Ta sytuacja odznacza się jednak pewną czystością, bezpośredniością – wydaje się być transakcją między mózgiem a kartką bez udziału pośrednika w postaci refleksji. Człowiek – artysta to po prostu przekaźnik, tłumacz, choć z krwi i kości to bliski maszynie. Wyłącza się mózg, włącza się maszyna, a kiedy mózg śpi, jak wiadomo - budzą się upiory. Upiory lub potwory, ale w tym wypadku przez swoją niedoskonałość wzbudzające czułość, więc może raczej upiorki czy potworki z wyspy doktora Moreau.
 
tekst: Katarzyna Nalezińska
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
projekt identyfikacji wizualnej:
Michał Martynów
 

[do projektu plakatu wykorzystano grafikę "Gdy rozum śpi, budzą się potwory" autorstwa Francisco Goya oraz fragmenty prac Benia Beresia]

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Fotografia nocy cz.1 - Mieszkanie babci / Warsztat Jurka

 

Krzysztof Ruszel

Michał Martynów

 

“Od czasu do czasu niczym uliczna latarnia z prawej strony zaświecił księżyc,
chyba tylko po to, by pokazać, jak bezbrzeżnie płaska, rozpaczliwie pusta jest ciemność.” 

 
z opowiadania: “Romeo z epoki realizmu socjalistycznego”, Pavel Vilikovský

 

          Ciemność chyba jednak nie może być tak rozpaczliwie pusta. Po zmroku też istnieją rzeczy, choć zgodzę się, że inaczej. Poziome pasy lamp, rzucających światło zimne, ale tylko na tyle, żeby pokazać jak spokojnie śpią przedmioty zmęczone po pracy. Ciepłe światełka, okrągłe, dające znać, że historia na dobranoc została garnkom i porcelanie już powiedziana.

 

          W warsztacie Jurka nie ma miłości. Przedmioty na stole to smutne bryły, trochę geometrii i porządek, jakby zaraz miały zostać spakowane i sprzedane - bardzo grzeczne przedmioty. Nieco więcej życia mają już w sobie maszyny, może dlatego, że śpi w nich energia. Albo po prostu dlatego, że ich części, myślę tu o rurach, przypominają to,

co człowiek ma w środku. W każdym razie - to zimne światło i chyba właśnie takich

używa się w prosektorium. 

 

          W mieszkaniu babci światło przypomina o tym, że to takie miejsce, gdzie gotuje się obiad, w który wkłada się uczucie. Przedmioty mają swoje historie nagromadzone przez lata i o tych historiach czasami przypominają. Serwisie za szkłem, skąd jesteś i czy często ciebie używano, co z ciebie pito ? I szafki i szufladki mają swoje tajemnice - nawet jeśli jest tam kilka zatłuszczonych czy obsypanych mąką przepisów. Dzięki fotografii przepisy zostaną już na zawsze w szufladzie, nawet gdyby mieszkanie było już dziś puste.

 

          A poza kadrem - historia nocnych wędrówek i fajnej, mądrej męskiej przyjaźni pomimo odmienności charakterów. Wszystko to w pracowni, w której też dzieją się przecież historie

i która, nawet kiedy zgaśnie światło, wcale nie jest rozpaczliwie pusta.

 

tekst: Katarzyna Nalezińska